SOBOTA 15 listopada W Hanoi lądujemy planowo podóźując A 330 .Wita nas pełne zachmurzenie ale temperatura ok w granicach 22 stopni. Śpimy na czwartym piętrze.Dla Beckpakersów z takim nalotem wdrapać się tam to pikuś. Pokój umeblowany w stylu kolonialnym z łazienką ale bez ciepłej wody .Najważniejsze szerokie łóżko. Standardowo prysznic i do miasta.Lokalizacja hotelu super.Wszędzie blisko. Spacerkiem w kierunku jeziora. Po drodze "krzesełka dzisiaj szefowa poleca czerninę z kaczki.W Polsce do ust byśmy nie wzięli tu zjadamy z apetytem.Zaliczamy sobotni wieczór podziwiając wąskie uliczki Starego Miasta uzupełniając wiedzę z przewodnika podjadając kokosowe lody.Wszedzie towarzyszy nam wszechobecny gwar i brzęczenie motorów .Hanoi liczy 7000.000 ludzi a motorów jest" zaledwie" 5 mln.Jutro włączymy się w rzekę skuterów.W planie wypożyczenie sprzętu i zwiedzanie w "siodle".Krązymy wokół jeziora Hoan Kiem .Skladamy wizytę przed komitetem , idziemy do opery ,pod teatr na wodzie i katedrę. Czas na spanie .Kładziemy się do łóżka po północy zamiast spać przewracamy się z boku na bok. U nas jest przecież dopiero 18 ta zaliczamy nie przespaną noc.