Wczoraj obiecaliśmy gosciowi z wypozyczalni ze wpadniemy dzisiaj zadeklarować na jak długo zatrzymamy motorek.Jest decyzja ! Motorek tylko dwa dni .Ruszamy jutro o 8.30 busem do " 4000 wysp" Bilet kupiony .Cena za ok 3 godz. przejazd to 5000 LAK od osoby.Można było kupić wersje "open"od razu do Siem Rep , ale my zrobimy to na raty.Za dwa bilety prosto do Kambodzy trzeba by zapłacić 450000 LAK za nas dwoje.Autobus jedzie ok 10 do 12 godz w zależności ile zajmą formalności graniczne.My jednak małe "skoki".Wszysto załatwione ,zatem .można planować co dzisiaj. Przy porannej ( drugiej juź kawie na wyjeździe) decydujemy ze rusżywy na północ ok 15 km w kierunku do Vientiane. Potem w bok od głównej w kierunku do Mekongu.Droga momo odleglosci trwa .Jak nie roboty to objazd Docieramy do wioski polozonej nad brzegiem Meko gu.Mała przerwa .Zaglądamy do wiejskiej świątyni , zakładu tkackiego. Potem czas na dzienną porcje owoców. Dzisiaj mandarynki i granat.Kręcąc się na brzegiem zwracamy na siebie uwagę i juz jest chętny do tego by prztrabsportowac nas na wyspę gdzie leży wioska Don Khu. Założona ok 400 lat temu.Chętnie korzystamy mniej chętnie przyjmujemy do wiadomości ze ma bas to kosztować 40000 LAK.No cóż SOLO daleko a jakoś dostać się trzeba.Poświęcamy wyspie ok 2 godz spacerująć i poglądając mieszkańców. Wczesnym południem (ok 16) czas na odwrót na stały ląd.Nasz sternik cierpliwie czekał i nawet nie miał b.krzywej miny.Motorek między nogi i do Pakse.Jednak nie tak szybko .Trudno oprzeć się zapachom z lokał negocjacji targowiska.Zatem.? Coś zjemy.Może zupka? Chyba nie zupkę pełna d.....ka.Trafia się symptomy sprzedawca skorupiaków .Swój biznes ma na motorku.Święte małże gorący gar z wodą podgrzewaną rozpalonym węglem drzewnym.Po 5 min siedzimy przy targowy stole i zajadamy. Małże z sosikkiem ktory przyniosl nam w foliowem woreczka.,